Blog - Edukacja muzealna w Elblągu

Zdjęcie: Drewniana kijanka (fot. MAH)

Kijanka do prania

(Historia jednego przedmiotu cz. 86)

Wspólnie z Elbląską Gazetą Internetową portEl.pl publikowaliśmy cykl artykułów pt. „Historia jednego przedmiotu”, prezentowaliśmy w nich nasze najciekawsze eksponaty i opisywaliśmy ich historię.

Dziś o kijance.

Kijanki były od wieków najprostszymi narzędziami do prania, których najczęściej używano przy otwartych akwenach wodnych, tj. rzekach i jeziorach. Mimo iż przybierały różne formy, dzieliły się głównie na ciężkie i lekkie. Stosowano je w równie prosty sposób. Umieszczone na stabilniejszym podłożu, np. stołku drewnianym pranie, zamaczane co chwilę w wodzie, wielokrotnie uderzano kijanką i płukano wodą. Dzięki temu cząsteczki brudu były mechanicznie wybijane spomiędzy włókien tkaniny i wypłukiwane. Czasem do prania dodawano różnorakie mazidła z popiołu i łoju.

W elbląskim muzeum można znaleźć kilka zabytkowych kijanek. Są to głównie kijanki lekkie, bardzo powszechnie używane na tych terenach. Na zdjęciu prezentujemy jedną z większych kijanek, zwaną garbatą według klasyfikacji Kazimierza Moszyńskiego lub typu małoruskiego według Stefana Biedrzyckiego. Takie kijanki charakteryzują się wyraźnymi zaokrągleniami chroniącymi palce przed stłuczeniami. Są stosunkowo duże i ciężkie – muzealna kijanka ma 53 cm długości, 10,5 cm szerokości i waży niemal kilogram. Jest to efekt nie tylko znacznej grubości, ale i gatunku drewna. Do budowy tego rodzaju narzędzi używano ciężkiego drewna z drzew liściastych, najczęściej dębowego. Prezentowane narzędzie wykonano z jesionu szeroko słojowego, co jest dowodem na to, że drewno było świetnie dobrane, tak by narzędzie było solidne i twarde. Zastanawiające jest, że tak duże i ciężkie narzędzie przeznaczone było do użytkowania jedną ręką. Jest ono darem Pana Andrzeja Tomczyńskiego z Elbląga, a jej użytkownikiem była pochodząca z województwa zamojskiego Maria Dorosz.

Kijanka a kultura

Prezentując narzędzie do prania warto zatrzymać się też przy samym słowie „prać. Znaczenia tego słowa można szukać w odległym pogaństwie. Pranie oznacza tak usuwanie brudu z tkanin wodą z chemikaliami, ale i spranie kogoś, czyli pobicie. Samo słowo pochodzi etymologicznie od prasłowiańskiego rdzenia *per oznaczającego bić, uderzać. Osobę, która wykonuje czynność prania lub bicia oznaczano przyrostkiem –un, co łączy się w nazwę własną „Perun”. Według ludowej interpretacji A. Szyjewskiego Perun był bóstwem, które zsyłało błyskawice na ziemię, po to by zniszczyć złe duchy i demony. Słowo kijanka pochodzi rzecz jasna wprost od kija, a ten z kolei termin na wielu obszarach słowiańszczyzny stosowano, jako zamiennik słowa młot. Oczywiście jest to kolejna konotacja z Perunem, którego wyobrażać sobie miano właśnie z jakimś narzędziem ciężkim, za pomocą, którego rzucał pioruny na ziemię. Jak trafnie zażartował Stefan Biedrzycki, kijanka była nieodzowną bronią każdej kobiety wiejskiej.

Na terenach naszej słowiańszczyzny istniały i nadal w wielu domach są aktualne zakazy prania w określonym czasie i określonych tekstyliów. Nie było to związane ze zwykłym zakazem pracy w dni świąteczne, ale z zakazem wykonywania konkretnej czynności. Tą czynnością było głośne bicie/ klepanie. Owo donośne klepanie było charakterystyczne przy praniu ubrań kijankami nad rzeką. Kobiety z reguły wspólnie chadzały prać, tym bardziej, że bały się spotkania z boginkami, które mogły się doń zbliżyć i ukraść bieliznę. W okresie oktawy Bożego Ciała koleżanki bardzo pilnowały się ażeby nie urządzać klepania kijankami, bo mogły tym wywołać groźne burze i sprowadzić nieszczęście na całą wieś. Najprawdopodobniej wiązało się to z pogańskimi zakazami, aby nie zdenerwować Peruna. Bardzo lękano się także odgłosów kijanek nocą. Miało to oznaczać, że boginki się oporządzają i nie należy się zbliżać do rzeki.

Wioleta Rudzka, MAH

Skip to content