Zdjęcie: Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu
Murmelki
(Historia jednego przedmiotu cz. 150)
Wspólnie z Elbląską Gazetą Internetową portEl.pl publikowaliśmy cykl artykułów pt. „Historia jednego przedmiotu”, prezentowaliśmy w nich nasze najciekawsze eksponaty i opisywaliśmy ich historię.
Dziś będzie o murmelkach.
Badania archeologiczne na Starym Mieście w Elblągu przyniosły dotychczas tysiące zabytków, w tym wiele naprawdę unikatowych. Niektóre z nich stanowią ciekawy element, umożliwiający zajrzenie w przeszłość i ujrzenie pewnych zwyczajów dawnych mieszkańców miasta.
Wśród licznych obiektów zaliczanych do grona zabawek dziecięcych znajdujemy grupę kulek zwanych murmelkami, wykonywanych zazwyczaj ze szkła, gliny, kamienia czy kości.
Zabawy z użyciem kulek towarzyszą dzieciom od tysiącleci, bawiły się nimi dzieci w Egipcie, Rzymie, Grecji, Chinach. Trudno jest jednoznacznie zidentyfikować rodzaje gier, zwłaszcza że znajdowane są same kulki. W elbląskich znaleziskach możemy wyróżnić 45 kulek szklanych (w tym dwie z Bednarskiej 15 datowane na koniec XIII wieku czy 30 XVIII-wiecznych kulek z ulicy Sukienniczej 1) i 17 kulek glinianych, głównie z XVIII wieku. Czasami niektóre z tego typu znalezisk mylono z pociskami do prawdziwej broni palnej.
Jedną z najprostszych zabaw kulkami, o której wspomina kronikarz Wincenty zwany Kadłubkiem była „para nie para”, znana w bliższych nam czasach również pod nazwą „cento i licho”. Była to gra dla dwóch graczy, polegająca na tym, że jeden z graczy w jednej ze swoich dłoni zamykał kilka przedmiotów, a drugi gracz musiał odgadnąć czy jest ich liczba parzysta czy nie. Następną, spotykaną do dzisiaj w krajach południowej Europy takich jak Portugalia czy Włochy (autor zaobserwował grających w nią chłopców również w Jerozolimie), jest zabawa polegająca na tym, że gracze dysponujący własnymi kulkami ustalają cel, a ich zadaniem jest dotoczenie własnej kulki jak najbliżej niego. Ten, kto tego dokona, zgarnia kulki przeciwnika. Gra też jest popularna w Brazylii, o czym świadczą nagrania ogólnokrajowego projektu rejestrującego zabawy dziecięce: od dużych miast po dżunglę Amazonki. Wystarczą kulki, kawałek ziemi, na której można odrysować okrąg czy zrobić dołek…
Innym wariantem tej zabawy jest ustawienie większej kulki w środku okręgu i takie rzucanie/turlanie/strzelanie kulkami aby wypchnąć tą kulę z okręgu. Wybicie kuli z okręgu powoduje wygraną i przejęcie kul przeciwników znajdujących się w okręgu. Z kolei w bliższych nam czasach, w dodatku „Onkel Franz” dla dzieci do „Elbinger Neuste Nachrichten”, proponowano dla dzieci grę w kulki zwaną Ballwurfspiel – niski stolik z otworami (kieszenie z materiałem), do których należało z pewnej odległości wrzucać małe szklane kulki. Który z graczy wrzucił pierwszy 30, wygrywał. Kulki można było kupić np. w sklepie L. Wolff & Sohne, gdzie sprzedawano je w rozmaitych opakowaniach kartonowych, w cenach od 15 do 75 feningów (Stary Rynek 35, 1912 r.).
Wydaje się, że w naszym kraju zabawa ta prawie zanika. Zachęcam jednak do powrotu, do wspólnej zabawy na podwórkach, placach zabaw – gry kulkowe nie wymagają skomplikowanych terenów (wystarczy piaskownica, kawałek chodnika) czy akcesoriów (tanie kuleczki szklane do kupienia w różnych sklepach typu „wszystko po x zł”). Jedynym wymaganiem jest wspólna zabawa rodziców i dzieci. A jak już dzieciom zostanie pokazana zabawa, być może ją podchwycą…
Kulki – albo elementy zabawy, albo pociski, do obejrzenia na wystawie „Elbląg Reconditus” w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu.
Piotr Adamczyk, kustosz ds. historii okresu PRL