Blog - Edukacja muzealna w Elblągu

Baba – królowa na wielkanocnym stole

Forma do baby (fot. MAH)

Opisy zwyczajów wielkanocnych potwierdzają, że baby były pieczone na bogato. W barokowych przepisach znajdujemy, że trzeba było wziąć litr żółtek na dwie szklanki mąki. Takie ciasto bardzo szybko „siadało”, więc zrobienie dobrej baby było nie lada mistrzostwem. Dlatego w kuchniach polskich dość długo funkcjonowały kamionkowe formy, które dłużej stygły chroniąc babę przed „upadkiem”. Dopiero w połowie XIX zaczęto produkować pierwsze metalowe.

Niezbyt wiele wiemy o babie wielkanocnej, mimo, że tak bardzo przykleiła się do naszych wielkanocnych stołów i stała się ich symbolem. Początki wytwarzania babkowych ciast giną w pomroce dziejów. Według niektórych badaczy, już na rzymskich i greckich stołach znajdujemy ciasta wypiekane w formach. Robiono je na miodzie, używano do spulchniania drożdży w postaci osadów po produkcji piwa. Niejaka Lesley Chamberlain- badaczka kuchni rosyjskiej – twierdzi, że przepisy na nasze polskie baby posiadamy dzięki królowej Bonie, która przywiozła ciasto znane dziś jako panettone (następca rzymskich miodowników). Wtedy też pieczono je w glinianych formach podobnych do naszych doniczek.

Według Sidney Mintza, autora wielu książek o słodyczach, nasza baba jest odpowiednikiem niemieckich drożdżowych Gugelhupf i nawet nazwy były stosowane zamiennie. Rzeczywiście mają one takie same kształty a różnią się tylko tym, że nasza baba zawiera rodzynki. Ciasto było i nadal jest popularne w Alzacji, Austrii, południowych Niemczech, Szwajcarii, Danii, na Węgrzech i oczywiście w krajach słowiańskich jako baba. W krajach germańskich nie jest ono kojarzone wcale z Wielkanocą, ale ze ślubem. Warto się temu przyjrzeć, bo może nieco bardziej zrozumiemy naszą lokalną Babę.

Etymologicznie słowo Gugel pochodzi od łacińskiego słowa cucullus. czyli nakrycie głowy, w średniowieczu słowem Gugel określano świąteczny kapelusz bądź ozdobny czepiec, Hupf natomiast oznacza podskakiwanie. Etymologię wyjaśniają też średniowieczne przekazy z Austrii, gdzie na ślubach istniał zwyczaj, że przystrajano ciasto w koronę listkami buku, kwiatami, sezonowymi owocami, po czym wkłuwano weń świeczki, zapalano je i całość wkładano pannie młodej na głowę. Ona zaś wchodziła rozświetlając pokój i wykonywała taniec tak długo, aż świeczki pogasły. Marks Rumpolt w swojej książce kucharskiej z 1581 roku sugeruje, by ciasto w formie nakrycia głowy przystrajać tak, aby wyglądało na przyozdobione liśćmi, kwiatami, ziołami i ptaszkami. Na Kaszubach natomiast znany był zwyczaj sporządzania z chleba koron weselnych, które nosiły panny młode. Ciasto chlebowe (wypieki drożdżowe niekiedy również zaliczane są do chlebów) od starożytności było uniwersalnym symbolem rozmnażania się, życia, sam proces robienia chleba i ciasta porównuje się do ciąży. Stąd mówi się o kobiecie w ciąży, że „w piekarniku rośnie ciasto/ chleb”, o niepasujących do siebie ludziach, że „z tej mąki chleba nie będzie”, o mężczyznach z bujną intymną przeszłością, że „z wielu pieców jedli chleb…” (cokolwiek miało by to oznaczać). Ze względu na prokreacyjne znaczenie chleba, pilnowano tego, by nie robić figurek ludzkich z ciasta, a jeśli już się pojawiały, służyły do celów obrzędowych.

Korona weselna zaś miała ewidentnie związek z kobietą, bo to ona miała stać się od tej chwili królową życia, tą która będzie rodzić, wychowywać, od której będzie zależał los rodu, do którego wstępuje. Ludowe przekazy wyjaśniające znaczenie baby mówią, że jej kształt ma przypominać babciną spódnicę. Tak czy inaczej zarówno nasza baba jak i niemieckie „korony” mają związek zarówno z kobietą, jak i z płodnością, a co za tym idzie z urodzajem i dobrobytem.

Forma do baby, którą prezentujemy w naszym muzeum jest darem od Pana Bronisława Łapczyńskiego. Jest dość duża, średnica wylewu to 30,5 cm, a wysokość 14 cm. Przy tak dużej formie konieczne było zastosowanie komina, ażeby w środku ciasto nie pozostawało surowe.

Przez szereg lat prezentowaliśmy ją na wystawie „W żuławskim domu”, obecnie można ją zobaczyć na kuchennym stole na ekspozycji „Świadectwa”.

Wioleta Rudzka, Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu

Skip to content