Zdjęcie: Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu
Niezwykle zwykła … glina
(Historia jednego przedmiotu cz. 173)
Wspólnie z Elbląską Gazetą Internetową portEl.pl publikowaliśmy cykl artykułów pt. „Historia jednego przedmiotu”, prezentowaliśmy w nich nasze najciekawsze eksponaty i opisywaliśmy ich historię.
Dziś będzie o przystawkach grobowych.
Jakże zabawny wydaje się dzisiaj przekaz Jana Długosza zawarty w dziele „ Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. I i XI”:
…Dwie osobliwości są w krainie polskiej cudowne, zadziwiające (…). Jedna, że na polach wsi Nochowa w pobliżu miasta Śremu w diecezji poznańskiej, a także we wsi Kozielsko w pobliżu miasteczka Łekna w powiecie pałuckim rodzą się w łonie ziemi garnki, same z siebie, wyłącznie sztuką przyrody, bez jakiegokolwiek dopomagania ludzkiego, wszelkiego rodzaju i różnych kształtów, do tych podobne, których używają ludzie, delikatne wprawdzie i miękkie, gdy tkwią jeszcze w rodzinnym swym gruncie w ziemi, przecie gdy się je wyjmuje [stają się] szczelne i stwardniałe na słońcu i wietrze…
Jan Długosz nie wiedział wszakże że owe rodzące się w ziemi garnki, to pozostałości po cmentarzysku ciałopalnym kultury łużyckiej, a jego przekaz, stał się pierwszą wzmianką o archeologicznej eksploracji na ziemiach polskich, i to w obliczu królewskiego majestatu.
Nikt nie przeprowadził badań statystycznych, które dałyby odpowiedź na pytanie, który z obrządków pogrzebowych był częściej stosowany w dziejach człowieka, tj. ciałopalenie czy inhumacja – czyli pochówki szkieletowe. Wydaje się jednak, że bardzo długo częściej stosowano ciałopalenie i ślady takich właśnie praktyk odkryto we wsi Nochów.
Umiejętność wypalania gliny to jeden z najdonioślejszych wynalazków ludzkości. Zrewolucjonizował przede wszystkim sposób przygotowywania potraw, bezpiecznego przechowywania zapasów, czy chociażby noszenia wody. Gliniane naczynia wcześnie zaczęły towarzyszyć człowiekowi nie tylko za życia, ale także po śmierci.
Z punktu widzenia archeologa fragmenty naczyń to najczęściej odkrywane pozostałości działalności człowieka spotykane na osadach i cmentarzyskach. Są one z jednej strony wybawieniem, gdyż pomagają określić chronologię stanowiska, z drugiej zmorą, ze względu na tysiące fragmentów, które trzeba zadokumentować.
Co ciekawe naczynia z cmentarzysk najczęściej zachowują się o wiele lepiej od tych odkrywanych na osadach. To właśnie te ostatnie, wyrzucone na śmietnik, w przeważającej większości znajdowane są we fragmentach, natomiast okazy z cmentarzysk najczęściej zachowują się w całkiem dobrym stanie.
Naczynia znajdowane na cmentarzyskach spełniały dwojaką rolę. Z jednej strony były urnami – pojemnikami na prochy – szczątki zmarłego, z drugiej były wykorzystywane jako pojemniki (tego rodzaju naczyńka nazywamy przystawkami grobowymi) na żywność, napitki, które składano wraz ze zmarłym.
Na wystawie „Znad Bałtyku do Rzymu” można zobaczyć zarówno urny jak również naczynia, które wkładano zmarłym do grobów. W obrzędach pogrzebowych ludności wielbarskiej (Goci) te tzw. przystawki wkładano głównie do grobów szkieletowych. Są one stosunkowo niewielkie, wręcz miniaturowe, mają różne kształty. Bardzo trudno dzisiaj ustalić co zawierały, bowiem owe dary nie pozostawiły po sobie żadnych widocznych śladów w naczyniach.
Nie wdając się specjalnie w dość skomplikowane rozważania natury antropologiczno-etnologicznej, można powiedzieć, że nasze współczesne postępowanie z ludzkim ciałem po śmierci nie specjalnie różni się od rytuałów stosowanych w zamierzchłej przeszłości. Chociaż jak każdy zwyczaj czy tradycja, tak i ta na przestrzeni wieków zmieniała się. Podobnie w przypadku pogrzebu, który może być skromny, bogaty prywatny czy publiczny – państwowy w zależności od tego, kim był zmarły.
Zapraszamy wszystkich zainteresowanych wystawę „Znad Bałtyku do Rzymu” w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu, aby porównać współczesność z tradycjami i obyczajami sprzed wieków.
Grzegorz Stasiełowicz, kustosz Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu