Zdjęcie:(fot. nadesłana)
Panie i panny modne
(Historia jednego przedmiotu cz. 128)
Wspólnie z Elbląską Gazetą Internetową portEl.pl publikowaliśmy cykl artykułów pt. „Historia jednego przedmiotu”, prezentowaliśmy w nich nasze najciekawsze eksponaty i opisywaliśmy ich historię.
Dziś będzie o modowych rycinach.
W zbiorach naszego muzeum znajduje się kolekcja modowych rycin, będących dodatkiem do francuskiego magazynu „Le Journal des Dames et des Demoiselles”, ukazującego się w latach 1849-1878. Część z nich prezentujemy na wystawie „Elbląg Reconditus”.
W kolekcji znajduje się m. in. omawiana tu rycina z 1869, pochodząca z belgijskiej edycji francuskiego modowego żurnala (poza francuską ukazywały się dwie wersje czasopisma – angielska i belgijska właśnie). Autorem wzoru ryciny był Jules David (1808-1892) – francuski malarz i litograf, którego prace przedrukowywane były w licznych czasopismach i książkach, a specjalizował się on właśnie w rycinach przedstawiających współczesną mu modę. Rycina wykonana została techniką stalorytu, powszechnie stosowaną w XIX w. do tworzenia ilustracji książkowych i prasowych i jest ręcznie kolorowana akwarelą.
W momencie powstania omawianej ilustracji modę dyktowała Francja, ale już za moment miało się to zmienić – w 1870 r. po przegranej wojnie z Prusami upada II Cesarstwo, a rolę modowej Mekki przejmuje Wiedeń. Na razie jednak oczy podążających za modą Europejek zwrócone są na Paryż, a zwłaszcza na słynącą z urody i elegancji żonę cesarza Napoleona III Eugenię, z pochodzenia Hiszpankę. Na ilustracji przedstawiającej dwie kobiety wraz z dziewczynką, ukazane w dziennych wiosennych strojach wizytowych, pokazany został ostatni krzyk ówczesnej mody damskiej, a mianowicie turniura. Ten element damskiej garderoby, będący poduszeczką lub podkowiastym rusztowaniem z drutu, umieszczanym z tyłu bioder, wszedł w modę około 1868/1869, a zatem tuż przed powstaniem ilustracji. Turniura, będąca następczynią krynoliny, uwypuklała damską sylwetkę w okolicach pośladków i nadawała jej kształt litery „S”. Turniury były modne do lat dziewięćdziesiątych XIX w., z krótką przerwą w międzyczasie. Jak widzimy na omawianym stalorycie, owe „siodełka” podkreślane były upinanymi na wierzchniej sukni falbanami, kokardami, fałdami, wstążkami, wolantami etc. Obok chęci wymodelowania w określony sposób kobiecej sylwetki popularność turniury spowodowana była panującą, zwłaszcza pod koniec II cesarstwa, modą na takie tkaniny, jak: krepy, muśliny, gazy, organdyny, tiule, rypsy, popeliny, mory i tafty, które wymagały „podparcia”, by opadać w miękkich, pienistych fałdach – w przeciwnym razie wyglądałyby na wymięte. Warto dodać, że w owym czasie na salony zaczynała wkraczać bawełna, która w razie potrzeby mogła „udawać” bardziej szlachetne i eleganckie materie.
Nieodzownym obok turniury elementem, podkreślającym linie kobiecej sylwetki, pozostawał nadal gorset, choć podnoszono już wówczas coraz częściej kwestię jego szkodliwości dla zdrowia. Na próżno – obie wyobrażone na stalorycie damy są ciasno zasznurowane, w skrajnych przypadkach talia ofiar ówczesnej mody mogła mierzyć około 50 cm: 47 cm w pasie chlubiła się austriacka cesarzowa Elżbieta, zwana Sissi, która działanie gorsetu wspomagała dodatkowo drakońską dietą i ćwiczeniami fizycznymi.
Jak widać na ilustracji, modne były wówczas zarówno toalety jasne, wręcz białe, jak u damy po prawej stronie – na suknie w tak jasnych odcieniach mogły sobie jednak pozwolić jedynie kobiety z wyższych sfer, poruszające się po zakurzonych ulicach wyłącznie karetami – jak i w ciemniejszych kolorach, w rodzaju nasyconej śliwki. Fiolet był zresztą ulubioną barwą „dyktatorki mody” cesarzowej Eugenii, tkaniny farbowane na ten kolor były jednak bardzo kosztowne, dopiero w 1856 r. w sukurs miłośniczkom fioletu, pragnącym iść w ślady Eugenii przyszedł Anglik Wiliam Henry Perkin, który wynalazł syntetyczny fioletowy barwnik – moweinę. Obie przedstawione suknie są relatywnie skromne, a zdarzało się że kreacje tej epoki zdobiło mnóstwo ozdób, istne szaleństwo dodatków – gipiur, haftów, gazy, sztucznych kwiatów umieszczanych przy brzegach, rąbkach i dziurkach.
Warto także zwrócić uwagę na uwiecznione na stalorycie fryzury, wzorowane na uczesaniu cesarzowej Francji – rozdzielone na środku głowy, zaczesane za uszy włosy spływają z tyłu kaskadą loków. Ułożenie takich kunsztownych fal nie było w 1869 łatwą sprawą, dopiero trzy lata później niejaki Marcel Grateau wynalazł technikę ondulacji za pomocą tzw. żelazka do włosów. Uwagę zwraca poza tym fakt, iż obie damy mają (prawie) „gołe głowy” – ich fryzury przykrywają „jedynie” wstążki, kwiaty, pióra i koronki. W tym czasie rozmiar kapeluszy został znacząco zredukowany – o ile je nakładano, były one czysto symboliczne, będąc raczej przybraniem fal i splotów niż ich przykryciem, kapelusz ówczesnej elegantki – maleńki i nasunięty na czoło, składający się niemal z samych falbanek, koronek i kwiatków przypominał ozdobną bombonierkę. Chęć odkrywania głów mogła być inspirowana przez obie piękne cesarzowe – Eugenię i Sissi, posiadaczki wspaniałych włosów (sensację wzbudzały zwłaszcza włosy władczyni Austrii, po rozpuszczeniu opadające aż do ziemi). Co ciekawe, była to chyba jedna z niewielu epok, w których bardziej cenione były włosy ciemne – mogło to wynikać z faktu, że na ciemnych splotach na zasadzie kontrastu korzystnie prezentowały się jasne dodatki – ozdoby z pereł czy kości słoniowej, pastelowe wstążki i kwiaty.
Po przyjrzeniu się toalecie towarzyszącej kobietom dziewczynki dochodzimy do wniosku, że jest ona mniejszą kopią stroju dorosłych kobiet z jedną różnicą – sukienki dziewczynek mogły być krótkie, to znaczy sięgać nieco poniżej kolan. Dzięki temu możemy ujrzeć buty, u obu dam skryte pod spódnicą, gdyż odsłaniać się można było wówczas – na wieczór – jedynie „od góry”, a widok choćby damskiej kostki u nogi uchodził za wielce nieprzyzwoity. Noszonym w latach sześćdziesiątych XIX w. przez kobiety obuwiem były wysokie skórzane trzewiczki na obcasie, sznurowane bądź zapinane na rząd guziczków – w takim razie do ich zapinania używano specjalnego haczyka.
Na koniec zwróćmy uwagę na zamieszczone pod ilustracją dyskretnym, drobnym drukiem reklamy – wśród nich znajduje się reklama perfumerii Guerlain, przedsiębiorstwa założonego w 1828 r. przez Pierre-François- Pascal Guerlain’a. Nasze damy z ilustracji mogły pachnieć stworzonym przez Guerlaina w 1853 r. na cześć cesarzowej Eugenii zapachem Eau de Cologne Imperiale o nutach limonkowo-kwiatowych. Reklama była wówczas, tak jak i dziś, dźwignią handlu, a nie mogło być dla ówczesnego przedsiębiorcy lepszej reklamy niż fakt, iż jego produktów używają koronowane głowy, zwłaszcza gdy były one piękne i stylowe.
dr Joanna Szkolnicka, adiunkt MAH ds. historii najnowszej