Zdjęcie: Beczułkowata butelka została znaleziona podczas badań wykopaliskowych na ul. Garbary (fot. P. Wlizło)
Stobbes Machandel
(Historia jednego przedmiotu cz. 74)
Wspólnie z Elbląską Gazetą Internetową portEl.pl publikowaliśmy cykl artykułów pt. „Historia jednego przedmiotu”, prezentowaliśmy w nich nasze najciekawsze eksponaty i opisywaliśmy ich historię.
Ale dziś będzie wyjątkowo, bo o … trunku.
Pod nazwą Stobbes Machandel kryje się nie tylko nazwa napoju, ale również bogata historia mennonickiej rodziny, która pojawiła się na Żuławach Wiślanych, a od 1776 roku rozpoczęła produkcję nalewki jałowcowej, przeznaczonej dla wielbicieli mocniejszych trunków. Choć nie jest to historia ściśle związana z naszym miastem, bo zaczyna się w Nowym Dworze Gdańskim, to jednak w elbląskim materiale archeologicznym możemy znaleźć jej ślady. Jednym z nich jest charakterystyczna beczułkowata butelka z napisem HEINR. STOBBE TIEGENHOF. Została znaleziona podczas badań wykopaliskowych, prowadzonych na ul. Garbary. Wykonana jest ze szkła, wydmuchiwanego w formie, ma wysokość 19 cm, a pojemność 0,5 l. Datuje się ją na XIX w.
Historia tego trunku zaczyna się w Nowym Dworze Gdańskim, gdzie już w XVIII wieku znany był likier jałowcowy o nazwie „Machandel 00”, o mocy 38 %, sprzedawany we flaszkach o pojemności 0,25 l i 0,5 l. Jego produkcją zajęła się rodzina o nazwisku Stobbe, otrzymując dość szybko całkiem niezły dochód z tej działalności. Z biegiem czasu sława nalewki i tego niewielkiego wówczas miasteczka zaczęła sięgać coraz dalej. Jednocześnie rodzina Stobbe rozrastała się, a jeden z jej potomków osiadł w Elblągu, a dokładniej tuż za murami miasta, i rozpoczął produkcję machandla. Najprawdopodobniej elblążanie byli bardzo zadowoleni z tego faktu, ponieważ miejsce, gdzie powstawał ten trunek nazwano Stobbes Eck (Róg Stobbego). Był to wydzielony fragment Złodziejskiej Grobli, a obecnie jest to ul. Królewiecka.
W połowie XIX wieku, w wyniku małżeństwa i połączenia kapitału dwóch rodzin, właścicielem elbląskiej wytwórni wódek stał się Aaron Wiebe, który nadal produkował „Machandel 00”, ale już pod swoim nazwiskiem. Wywołało to spore oburzenie wśród rodu Stobbe, co w efekcie doprowadziło do procesu o ustalenie prawa do marki wyrobu. Odbył się on przed cesarskim trybunałem wykonawczym w Berlinie i zakończył na korzyść rodziny Stobbe, jednak A. Wiebe nie zrezygnował z produkcji likieru, a jedynie z nazwy i charakterystycznej butelki.
Jałowcowy trunek sprzedawany był na Rogu Stobbego w Elblągu do 1945 roku, czyli do momentu wkroczenia Armii Czerwonej na Żuławy i konfiskacji własności zakładu. Ówczesny właściciel firmy, Bernhard Stobbe został aresztowany i wysłany za Ural, a po 4 latach więzienia wyjechał do Oldenburga. Szczęśliwie ocalała dokumentacja produkcji napitku, dzięki czemu wznowiono ją w 1951 roku, a w 1970 firmę Stobbego przejęła niemiecka wytwórnia G.Vetter.
Dzisiaj można zakupić machandel z oferty firmy Marken Horst Osnabrück.
Podobno picie machandla wymagało pewnego rytuału i specjalnego kieliszka, do którego wkładało się suszoną śliwkę nabitą na wykałaczkę. Po zjedzeniu śliwki nasączonej alkoholem, wypijało się trunek, a następnie łamano wykałaczkę i pozostawiano w kieliszku. Jednak, według pewnych źródeł, w Nowym Dworze Gdańskim jałowcówkę pijało się prosto z baniaków lub z cukrem, z dużych kufli. Wódkę można było pić na ciepło, dlatego często kupowano ją w dużych gąsiorach i dawano pracującym w polu na … wzmocnienie (zachowane są źródła, w których wypisano racje żywnościowe dla robotników i wódka miała tam swoje stałe miejsce). Podobno w Elblągu można skosztować machandla w jednej ze staromiejskich restauracji.
Joanna Fonferek, kustosz ds. ceramiki Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu