Blog - Edukacja muzealna w Elblągu

Zawsze pod ręką

Zdjęcie: Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu

Zawsze pod ręką

(Historia jednego przedmiotu cz. 137)

Wspólnie z Elbląską Gazetą Internetową portEl.pl publikowaliśmy cykl artykułów pt. „Historia jednego przedmiotu”, prezentowaliśmy w nich nasze najciekawsze eksponaty i opisywaliśmy ich historię.

Dziś będzie o srebrnej saszetce.

W zbiorach naszego Muzeum znajduje się pochodzący z darów nieco tajemniczy kobiecy drobiazg. Jest nim, wykonana ze srebra, ażurowa saszetka na bransoletce. Saszetka ma kształt lekko spłaszczonej kuli, składającej się z dwóch dopasowanych do siebie półkul, zamocowanych na zawiasie i zamkniętych zaczepem. Kula zawieszona jest na wąskiej bransoletce za pomocą ruchomego kółka i zaczepu. Na owalnej blaszce umieszczonej na bransoletce widnieje monogram R. R. Przedmiot datowany jest na pierwszą ćwierć XIX w., brak danych odnośnie wytwórcy, być może jest to wyrób rosyjski.

Tajemniczość obiektu polega na spekulacyjności jego przeznaczenia. Niewątpliwie było to ozdobne kobiece akcesorium i zapewne służyło do przechowywania w nim czegoś – rodzaj puzderka, szkatułki, noszonej jednak, jak sugeruje obecność przy nim bransoletki, przy sobie. Ażurowość saszetki każe przypuszczać, że przeznaczona była do skrycia w niej czegoś, co nie końca musiało być ukryte. Być może misternie haftowanej, nasączonej pachnidłem chusteczki? To możliwe, zwłaszcza zważywszy na fakt, iż w tamtym czasie perfumy nie były stosowane wprost na ciało, ale zwilżano nimi suknie, pantofelki czy chusteczki właśnie. Zawartością saszetki mógł być też np. maleńki, kunsztowny flakonik z solami trzeźwiącymi – popularny w XVIII-XIX w. artykuł „pierwszej pomocy“, który powszechnie wówczas mdlejące damy powinny były również mieć na podorędziu. Sentymentalna właścicielka puzderka mogła w nim przechowywać np. także pukiel włosów bliskiej jej sercu osoby. Pamiątki takie noszono wówczas często przy sobie (a robili to także mężczyźni), najczęściej w zamykanych medalionach, nierzadko w towarzystwie miniaturowego portreciku. Brytyjska władczyni – królowa Wiktoria – otrzymała w podarunku od męża – księcia Alberta – niezwykłą sztukę biżuterii, zbliżoną w jakimś sensie do naszego obiektu, a mianowicie bransoletkę z doczepionymi do niej niewielkimi medalionami skrywającymi pukle włosów każdej z latorośli królewskiej pary. Możliwe wreszcie, że omawiany przedmiot był przybornikiem na drobne artykuły służące do szycia, haftu lub innych robótek ręcznych. W epoce, w której choćby chwilowa bezczynność uznawana była za nieprzystającą wzorowej, pełnej cnót kobiecie, wypadało by jej ręce były cały czas, nawet podczas towarzyskiej wizyty, zajęte jakąś robótką. W tym kontekście umieszczenie przyborów do szycia, np. barwnych jedwabnych nici, w ażurowej saszetce wydaje się jak najbardziej na miejscu – świadczyło o pracowitości właścicielki i o tym, że praca przez cały czas pali jej się w rękach.

W tym znaczeniu omawiany przedmiot był z jednej strony elementem biżuteryjnym, a z drugiej praktycznym. Można w nim upatrywać krewniaka-przodka dzisiejszych torebek, nawet jeśli współczesne kobiety nie noszą w nich soli trzeźwiących, pukli włosów i przyborów do haftu, a raczej karty płatnicze, smartfony czy ewentualnie akcesoria do makijażu. Pokrewieństwo naszej saszetki z torebką wydaje się uzasadnione, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że w okresie po Rewolucji Francuskiej w modę weszły maleńkie torebki, zwane ridicules („śmiesznotki”), przyczepiane często za pomocą paska do nadgarstka właśnie. Pojawienie się tego akcesorium, noszonego w, a nierzadko raczej „na”, ręce wzbudzało początkowo niemałe zdziwienie. Wcześniej wszelkie niezbędne przedmioty damy trzymały na ogół w kieszeniach obfitych sukien, jednak wraz z pojawieniem się mody w stylu empire suknie stały się – na podobieństwo antycznych szat – na tyle skromne i proste, pozbawione fałd i falban, że niemożliwym stało się umieszczenie w nich licznych kieszeni, zawierających arsenał kobiecych drobiazgów. Inny trop, którym można pójść, snując domysły na temat naszej saszetki, to tzw. chatelaines – klamerki z licznymi łańcuszkami, mocowane do paska sukni, na których można było przywiesić niezbędne drobiazgi – notesik, sakiewkę, naparstek. Noszenie przy pasku praktycznych przedmiotów w rodzaju przyborów do szycia miało podkreślać pracowitość i gospodarność właścicielki, na podobieństwo noszonych we wcześniejszych epokach przez kobiety pęków kluczy do różnych pomieszczeń i schowków domu, jednak bardziej „płoche” panny zawieszały na chatelaines także lusterka, flakoniki z perfumami etc. Moda na doczepiane do sukni łańcuszki trwała nadal w XIX w. – wyśmiewali ją biedermeierowscy satyrycy w karykaturach ukazujących kobiety z przytroczonymi do toalet przedmiotami „pierwszej potrzeby” w rodzaju miotły, czajnika czy rakietki do gry, a nawet z przywiązanym pieskiem lub dzieckiem, dzięki czemu roztargniona matka mogła mieć pewność, że pociecha nie oddali się niezauważona.

Niewątpliwie omawiana srebrna saszetka jest interesującym przyczynkiem do zmiennej i fascynującej historii mody, w której odzwierciedlały się także przemiany w zakresie obyczajowości, mentalności, stylu życia i codziennych zajęć. Można ją zobaczyć na wystawie „Elbląg Reconditus”.

Joanna Szkolnicka, adiunkt ds. historii najnowszej MAH w Elblągu

Skip to content