Blog - Edukacja muzealna w Elblągu

Legenda świętego Mikołaja cz.1

Ilustracja: Św. Mikołaj Cudotwórca (z Miry) ikona z 1294 r.

Słowem wstępu

Mikołaj, którego znamy, ma dziś niewiele wspólnego ze swoim świętym pierwowzorem. Historia tej postaci jest wyjątkowo mglista. Z przekazów historycznych wiemy tylko tyle, że żył na przełomie IV/V w. i był biskupem Myry (dzisiejsza Turcja). Reszta informacji opiera się na legendach i tradycjach ustnych zamieszczanych w późniejszych żywotach świętych. Zdarzało się nawet, że wątpiono w jego historyczne istnienie. Nie przeszkodziło to jednak w tym, że Mikołaj stał się swoistym fenomenem religijnym i kulturowym na skalę całego świata. Niesamowitym jest fakt, że święty z Myry, w przedrozbiorowej Polsce, był patronem 414 parafii obrządku łacińskiego. Oznaczało to trzecie miejsce zaraz po Maryi i Janie Chrzcicielu. Był on patronem blisko 30 grup zawodowych i społecznych. Na gruncie wschodnim, po dziś dzień, jest on bardziej popularny niż wszyscy święci razem wzięci. Na Rusi był on tak bardzo czczony, że jeszcze w XIX wieku, w opinii wiejskiej ludności, był on obok Matki Boskiej i Chrystusa, trzecią osobą „Trójcy Świętej”.

Trochę faktów

Według tradycji Mikołaj żył w latach 270 – 345/352, urodził się w Patrze jako dziecko bogobojnych i zamożnych mieszczan. Odziedziczony majątek rozdał ubogim. Za czasów Dioklecjana był w więziony, a za czasów Konstantyna Wielkiego wybrany został na biskupa. Brał udział w soborze Nicejskim, gdzie według legendy miał spoliczkować heretyka Ariusza. Przypisuje się mu wybawienie od kary śmierci trzech cesarskich urzędników, uchronienie trzech od córek mieszczanina od nierządu poprzez podarowanie im pieniędzy na posag, uciszenie burzy morskiej i ocalenie marynarzy oraz ustrzeżenie Myry od zarazy i głodu.

Rozwój kultu

Postać godna podziwu, ale legendy te nie mogą tłumaczyć ogromu jego popularności, gdyż w żywotach świętych, czy w dziejach apostolskich odnotowujemy inne, o wiele bardziej spektakularne, historie. Pierwotny kult z V wieku, miał charakter lokalny i ograniczał się do terenów zamieszkanych przez tamtejszych rybaków i żeglarzy. Koncentrował się wokół sarkofagu ze szczątkami Mikołaja na tzw. Martyrionie (miejsce Męczeństwa Krescenesa, Dioskorydesa, Pawła, Helladiusza) usytuowanym między Myrną a portem Andriake. W VI wieku na miejscu dawnego kościoła stała już bazylika, a tym, co przyciągało rzeszę pątników było pewne nietypowe zjawisko. Zaobserwowano, że z sarkofagu wydobywa się pachnący płyn, który miał mieć moc uzdrawiającą. Płyn ów nazwano myron (od nazwy miasta), ale określano go także słowem manna.

Dzięki kontaktom handlowym kult Mikołaja dotarł do Konstantynopola, gdzie cesarz Justynian I Wielki wybudował dedykowaną mu bazylikę w Blachernach, natomiast w IX w. cesarz Bazyli I ufundował kaplicę w Pałacu cesarskim. Właśnie stąd kult zaczął rozpowszechniać się na cały świat chrześcijański.

W VII wieku Mikołaj był już na tyle sławny, że wpisano go do Martyrologium romanum. W VIII wieku do rozprzestrzenienia się kultu dodatkowo przyczynili się greccy mnisi, którzy uciekali przed prześladowaniami ikonoklazmu. Wtedy Mikołaj pojawił się na terenach włoskich- Sycylii, Kalabrii, Rzymie, Rawennie i Wenecji. W X wieku, za przyczyną cesarzowej Teofano, św. Mikołaj pojawił się w Niemczech, a dzięki żeglarzom normandzkim we Francji i w Anglii.

Najintensywniej kult rozwinął się po roku 1087 kiedy to kupcy z włoskiego miasta Bari (pod przewodnictwem dwóch duchownych – Lupusa i Grimoalda) wykradli relikwie z Myrny i przenieśli je do swojego miasta. Po przeniesieniu szczątków okazało się, że nadal wydobywał się cudowny płyn. Dzięki temu Bari stało się jednym z najpopularniejszych sanktuariów w średniowiecznej Europie.

Od średniowiecza postać świętego Mikołaja „rzucana” w różne zakątki świata wschodniego i zachodniego zaczynała “żyć swoim własnym życiem”. Na wyobrażenia o cudotwórcy zaczęły nakładać się liczne wyobrażenia ludowe, wierzenia pogańskie, naleciałości zwyczajowe aż do przedstawień komercyjnych. Stąd dziś Mikołaj ma dziś naprawdę wiele twarzy, ale o tym opowiemy już w kolejnych częściach.


Skip to content